Gwizdy i krzyki w Kokotowie

KONFLIKT. Mieszkańcy zjednoczyli siły: domagają się odejścia prezesa OSP Kazimierza Lidwina. Zamiast świętować jubileusz straży, zorganizowali protest.

Ludzie nie chcą, by Kazimierz Lidwin był prezesem OSP. W sobotę wieczorem protestowali przed boiskiem. Fot. Magdalena Uchto

Kokotów. Sobota, dochodzi 19. Przed wejście na boisko przychodzi coraz więcej osób. Mają transparenty z napisami „Prezes musi odejść”, „Prezes pasożyt”, „Siódme nie kradnij”, „Żądamy przyjęcia do OSP Kokotów”. – Ludzie już nie wytrzymali.

Mamy dość rządów prezesa straży Kazimierza Lidwina. W lutym zarząd OSP w Kokotowie nie dostał absolutorium i od tej pory nie zorganizowano zebrania, by go odwołać i powołać nowe władze. Nikt nam nie chce pomóc – mówi Edyta Węgrzyn, mieszkanka Kokotowa.
Scena I: zaproszenia w skrzynkach

W sobotę wieczorem miał się tu odbyć apel organizowany przez burmistrza Wieliczki, na którym miały zostać wręczone podziękowania dla strażaków z gminy za pomoc w tegorocznej akcji powodziowej. Tymczasem w piątek wieczorem i w sobotę rano mieszkańcy wsi znaleźli w swoich skrzynkach zaproszenia na… 85-lecie OSP w Kokotowie. Do niego dołączona była cegiełka z napisem „Wspierając działalność Ochotniczej Straży Pożarnej dajesz dowód swojej obywatelskiej działalności”. – Te zaproszenia roznosiły dzieci, ja akurat miałem je w bramie – mówi sołtys Krzysztof Kobiałka. Jest razem z mieszkańcami. – My już nie mamy innej możliwości jak protestować. Na prezesa nie ma rady – dodaje. Ludzie komentują, że nie bez powodu Lidwin nazywany jest tu „Królem Puszczy”.
Scena II: „Grzechy główne” prezesa

Renata Palińska, przewodnicząca Stowarzyszenia Przyjaciół Kokotowa, wylicza, co najbardziej drażni ludzi w działalności prezesa Kazimierza Lidwina. – Grabież mienia wiejskiego, bo jak można było bez wiedzy ludzi wydzierżawić prywatnej osobie Dom Ludowy, który budowało społeczeństwo. Gdzie my się teraz mamy spotykać? Poza tym pan prezes ma poczucie bezkarności i nie chce przyjąć nowych członków do straży – mówi. Robert Palonek pyta: „Dlaczego nie chcieli powiększyć swojego grona? Ze strachu?”. – Bo tu panuje samowola, rządzi tylko prezes, a OSP to jedna wielka rodzina – zauważa Leopold Piórkowski, inny mieszkaniec Kokotowa.

Przed boisko przychodzi coraz więcej osób. – Msza w Strumianach powinna się już skończyć, zaraz powinni tu być – komentują. Przejeżdżające samochody zatrzymują się, kierowcy czytają napisy na transparentach. Nagle przychodzi wiadomość, że burmistrz wręcza podziękowania w kościele.
Scena III: Zdjęcia przed kościołem

Jedziemy więc do Strumian. Przed budynkiem świątyni burmistrz Artur Kozioł ustawia strażaków do zdjęcia. Druhowie trzymają już dyplomy. Renata Palińska i Edyta Węgrzyn pytają: „Dlaczego nie przyjechał Pan do Kokotowa na apel, tak jak Pan obiecał?”. Artur Kozioł wyjaśnia, że właśnie się tam wybiera. Tłumaczy, że ze względu na padający przez kilka godzin deszcz ustalił dwa dodatkowe miejsca wręczania dyplomów: albo w kościele, albo w świetlicy w Brzegach. Wybrał to pierwsze. – Dlaczego o mnie zapomniano? Koordynowałem akcję powodziową, jestem gospodarzem sołectwa i nic nie wiem o tym, że są inne warianty. To przykre – zaznacza sołtys Krzysztof Kobiałka.
Scena IV: Samochody wjeżdżają, ludzie skandują

Wejście na boisko. Podjeżdżają kolejne wozy strażackie. Ludzie gwiżdżą i krzyczą „Prezes musi odejść”, „Prezes pasożyt”, machają transparentami. Wchodzą na boisko. Tu kilka osób próbuje ich powstrzymać. Dochodzi do przepychanek. Renata Palińska upada. – Dostałam w twarz – krzyczy Edyta Węgrzyn. Za plecami tłumu gra muzyka, zespół przygotowuje się do zabawy. Burmistrz Artur Kozioł apeluje o spokój. – Dlaczego Pan przed nami uciekał? – pyta Anna Jaśkiewicz. – Schowaliście się w kościele – dodaje Edyta Węgrzyn. Burmistrz tłumaczy, że nie mógł ani zaproszonych gości ani strażaków zaprosić na mokre boisko.

Renata Palińska dostaje mikrofon. – Prezes Kazimierz Lidwin mnie popchnął, ze swoimi pseudo strażakami sponiewierał i pobił ludzi, którzy przyszli, bo sam ich zaprosił wrzucając zaproszenia do skrzynek – mówi. Ludzie krzyczą, że straż w Kokotowie to kilka osób, które nawet nie wyjeżdżają do zdarzeń, bo dysponują jedynie zużytym żukiem. I pytają burmistrza, kto organizował sobotnią imprezę. – Gmina, ale prezes może zaprosić kogo chce. Ale ja wszystkich gorąco witam i nieprawdą jest, że jesteście niemile widziani. Czujcie się naszymi gośćmi, życzę miłego wieczoru – podkreśla. Dodaje, by mieszkańcy spokojnie poczekali na efekt wniosku – o ustanowienie kuratora w OSP – który starosta złożył w sądzie.
Scena V: Prezes, jego goście i „Białe latawce”

Zespół śpiewa „Białe latawce”, bo – jak mówi jego przedstawiciel – muzyka łagodzi obyczaje. Ale w Kokotowie ta zasada się nie sprawdza. Ludzie nadal krzyczą i domagają się wyjaśnień od burmistrza i od Władysława Kucharskiego, prezesa Zarządu Gminnego OSP w Wieliczce. Artur Kozioł odpowiada na pytania, ale podkreśla, że nie jest stroną w tej sprawie. Władysław Kucharski zauważa, iż nie jest to miejsce i czas, by rozmawiać o konflikcie.

Prezes Kazimierz Lidwin, pytany przez „Dziennik Polski”, co sądzi o tym, co wydarzyło się na boisku pyta: „A co takiego się dzieje?”. Dodaje, że nie widzi powodu, dla którego miałby ustąpić ze stanowiska i zaprzecza, iż nie uzyskał absolutorium. – Nie mam teraz czasu na dyskusje, muszę się gośćmi zająć – komentuje.
Scena VI: Burmistrz nie bał się jajek

– A teraz dedykacja specjalnie dla pań „Ciebie jedną tylko mam” – mówi konferansjer. Ale ludzie na parkiet nie zamierzają wejść. – Próbowano nas wyrzucić, popychano nas. Nie ma mowy, byśmy się tu bawili. Zresztą niby z jakiej okazji? – pytają. Podkreślają, że OSP w Kokotowie nie ma czego świętować.

Burmistrz Artur Kozioł przyznaje: – Nie taka była myśl tej imprezy. Zaprosiłem gości, chciałem podziękować tym, z którymi przez kilka tygodni walczyłem z powodzią – komentuje. I podziękował, ale zamiast na boisku, w kościele. Zapewnia, że nie dlatego, że się bał. – Już wcześniej mi mówiono, że mogę tu dostać jajkiem, ale przyjechałem – zauważa.

Muzyka gra nadal, prezes podejmuje gości, a mieszkańcy wylewają swoje żale. Mają nadzieję, że ktoś je w końcu usłyszy i im pomoże.

Magdalena Uchto

magdalena.uchto@dziennik.krakow.pl

źródło i foto: dziennik.krakow.pl

{mos_fb_discuss:8}

Dodaj komentarz